166

Niezamknięte rozdziały życia mają tendencję powracać w najmniej spodziewanych momentach.


Inarea miała ochotę wyjść i trzasnąć drzwiami. Jedyne, co ją przed tym powstrzymało, to świadomość, że nie miałaby dokąd pójść.
- Zorganizuję ci transport do domu, byś mogła ochłonąć.
Po tych słowach wściekłość, którą czuła, przemieniła się w niepewność.
- Ale… tam nikogo nie ma.
Erathiel obserwował, jak dziewczyna zaciska oczy i opuszcza głowę, starając się nie rozpłakać.
- Tam będziesz bezpieczna. Zdecydowanie bezpieczniejsza niż w mieście.
Młoda elfka zakryła dłońmi uszy i pokręciła głową nie chcąc o tym słyszeć.
- W końcu udało mi się stamtąd wydostać, dlaczego chcesz mnie tam zesłać!
- To twój dom - odpowiedział spokojnie.
- To budynek. Kilka ścian, okien i drzwi. To nie jest mój dom, odkąd ich w nim zabrakło. Wszyscy mnie tam nienawidzą, a nawet nie wiem, dlaczego!
- Może w końcu będziesz miała okazję się tego dowiedzieć. Ponadto nie przesadzaj. Przecież masz tego swojego kolegę, jak mu tam było... Ridel? Znacie się z dzieciństwa, prawda? Skoro masz z nim dobry kontakt, nie ma możliwości, żeby cała wioska cię nienawidziła.
Ina spojrzała przestraszona na mistrza. Nie miała wątpliwości, że mówił całkowicie poważnie.
- Nie możesz…
- Podejrzewam, że źle na to wszystko patrzysz. Owszem, w twojej wiosce mogli źle cię odbierać ze względu na twoje dziwne zachowania i demona, który się obok ciebie kręcił. Teraz już wiedzą, że uczysz się na warlocka i nie będziesz dla nich zagrożeniem - Erathiel ściszył głos pod koniec zdania. Nie był wcale co do tego przekonany.
- Szczególnie, gdy dowiedzą się, co ostatnio warlocy zrobili w Undercity… - mruknęła Ina.
Mężczyzna odchrząknął.
- To mała mieścina. Informacje o incydencie w mieście nieumarłych nie powinny tam w ogóle dotrzeć, a na pewno nie od razu. O to możesz być spokojna. Natomiast tutaj, w stolicy, wiadomości rozchodzą się bardzo szybko. Im bardziej skandaliczne, tym szybciej. Wkrótce tubylcy zaczną do mnie przychodzić, by porozmawiać ze mną i z tobą również. Wolałbym ci tego oszczędzić. Nie patrz na mnie jak pobity piesek, to niczego nie zmieni.
- Czyli to koniec? Tylko tyle było mojej nauki?
- Skąd ci to przyszło… Oczywiście, że nie. Odpoczniesz i wrócisz. Jak trzeba będzie, to sam po ciebie poślę. Chyba że sama postanowisz przerwać swoją edukację, chociaż bardzo bym tego nie chciał. Masz rzadki talent, ale sądzę, że to sama zauważyłaś.

Tej nocy Inarea nie zmrużyła oka. Po rozmowie z mistrzem była roztrzęsiona i przerażona. Nie chciała wracać do tamtego miejsca. Wręcz miała nadzieję, że nigdy nie będzie musiała już o tym myśleć. Ile tak naprawdę czasu minęło, odkąd zaczęła pobierać nauki u Erathiela? Nie była w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Nie liczyła dokładnie dni od wyruszenia z wioski. Wiedziała, że na pewno nie minął jeszcze rok, a mimo to wydawało jej się, że nastąpiło to wieki temu. Do tej pory zawsze demon pamiętał takie rzeczy za nią. Przywiązywał on bardzo dużą wagę do dat i terminów, dla Iny nie miały one aż takiego znaczenia. W tym momencie nawet nie była pewna, kiedy wypadały jej urodziny. Prawdopodobnie jej zaginiony przyjaciel był jedyną istotą, która to pamiętała, ale jego przy niej nie było.
Erathiel twierdzi, że zabił demona.
Serce dziewczyny zaczęło mocniej bić, gdy to sobie uświadomiła. Do tej pory uczono ją, że demona można co najwyżej odesłać do jego świata, niszcząc jego materialną powłokę. Gdy mistrz powiedział jej, dlaczego nie musi spodziewać się zemsty ze strony demonów, uznała, że mówi to tylko po to, by ją uspokoić. Teraz zdała sobie sprawę z brutalnej prawdy, która się za tym kryła. Wbrew temu, co twierdzą warlocy. Wbrew informacjom, które są zapisane w księgach. Demony były śmiertelne. Można było je zniszczyć, mimo że nie powinno być to możliwe.
Ina załkała w poduszkę, cicho wypowiadając imię, którego nigdy do tej pory nie używała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz