160

Ze względu na nieregularne aktualizacje, wątek demoniego rodzeństwa rozwlókł się niemiłosiernia. Dzisiaj jednak go kończę... Co nie oznacza, że kiedyś jeszcze nie powróci.


Demonica ścisnęła boleśnie ramię Iny i postawiła ją na nogi. Objęła ją za szyję i spojrzała wyzywająco na Erathiela. Mężczyzna zrobił krok w ich kierunku.
- Stój! Jeżeli podejdziesz bliżej, mała straci życie!
Warlock roześmiał się w odpowiedzi.
- Naprawdę myślisz, że obchodzi mnie, co zrobisz z tym dzieckiem? - odpowiedział nie zatrzymując się.
Succubus wypowiedział kilka słów, których Ina nie zrozumiała. Młoda elfka poczuła się nagle słaba. Z każdą chwilą jej powieki robiły się cięższe, a siły opuszczały jej ciało. Inie z trudem udawało się zachować przytomność, ale wiedziała, że nie potrwa to długo. Erathiel splatał w dłoniach zaklęcie, ale jak na jej gust robił to za wolno. Jego gesty, demon, który probował zajść go od tyłu - wszyscy zdawali się poruszać w zwolnionym tempie.
- Puść - wyszeptała z trudem. Demonica obdarzyła dziecko ironicznym uśmiechem. - Puść mnie!
Succubus odepchnął od siebie Inę jakby jej ciało zaczęło go parzyć. W tym samym momencie z rąk warlocka wyleciały płomienie. Demonica wzleciała ponad nimi, unikając zaklęcia. Jej towarzysz natomiast podszedł do Erathiela i położył dłonie na jego plecach. Elf krzyknął, gdy mroczna energia zaczęła rozchodzić się po jego ciele formując kokon. To było ostatnie, co zobaczyła Inarea, zanim straciła przytomność.

Erathiel ledwo zauważalnie odetchnął, gdy jego uczennica zamknęła powieki. W końcu mógł zacząć zabawę. Obrócił się w stronę incubusa i rzucił mu wyzywające spojrzenie. Energia otaczająca demona w jednej chwili zmieniła kolor na szary, po czym rozpłynęła się w powietrzu.
- Ostrzegałem… - wyszeptał warlock i uderzył pięścią pulsującą od energii w brzuch demona.
Istota cienia kaszlnęła i cofnęła się. Spojrzała na siostrę i próbowała się do niej przenieść. Nie zdążyła. Erathiel zadał jej kolejny cios. Incubus rozpłynął się w powietrzu, a krzyk jego towarzyszki wypełnił okolicę.
Warlock otrzepał ręce, jakby chciał się pozbyć niewidzialnego pyłu i zwrócił się w kierunku demonicy.
- Nadal chcesz się zabawić?
- Nie wiem, jak to zrobiłeś, ale nie daruję ci tego! - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Nie wątpię. Następnym razem dobrze się zastanów, zanim przybędziesz do tego świata - odpowiedział elf, ale succubus już tego nie słyszał. Wrócił do swojego świata.

Proszek, z którego były usypane kręgi, powoli zaczął znikać. Erathiel podszedł do nieprzytomnej Iny i wziął ją na ręce. Jej oddech był szybki i płytki, ale jej życiu nic już nie zagrażało. W pierwszej chwili chciał jej przekazać trochę energii, ale miał w sobie taką mieszankę, że nie wiedział, jak może się to skończyć. Dziewczyna będzie miała czas się zregenerować, już on o to zadba.

Mistrz zbliżył się do bariery, gdy ta opadła. Stanął oko w oko z pokaźną grupą strażników z Undercity.
- Jak zwykle spóźnieni - mruknał warlock próbując wyminąć nieumarłych. Napotkał jednak na opór w postaci ręki jednego z wojowników.
- A ty dokąd? - Mężczyzna przybrał pozycję bojową. Zdawało się, że nie wyciągnął broni tylko i wyłącznie dlatego, że zerkał na śpiącą dziewczynę.
- Do domu?
Strażnik rozejrzał się po placu.
- Nie wydaje mi się. Czyżby krwawe elfy postanowiły pokazać swoją prawdziwą twarz?
- Zajęlibyście się rannymi zamiast snuć teorie spiskowe.
- Nie strzęp języka, bo możesz go nie zachować do przesłuchania… Zabrać go.
Erathiel cofnął się unikając ręki strażnika.
- Posłuchaj, ożywieńcu… - wycedził wściekły. - Gdy tutejsi zaczynali rytuał, mnie tu nawet nie było.
Nieumarli nie mieli zamiaru go słuchać. Spora grupa okrążyła warlocka przygotowując się do ataku. Elf zastanawiał się nad rzuceniem Iny na ziemię, bo większość zaklęć wymagała od niego użycia rąk. Nie chciał mocniej uszkodzić dziewczyny, a nie miał czasu położyć jej delikatnie na podłożu. Gdy rozważał wszystkie za i przeciw, do jego uszu dotarł niski, zdecydowany głos:
- Puśćcie go!
Strażnicy spojrzeli niepewnie po sobie, po czym zwrócili się w stronę kapitana, który przemówił.
- On jest jeden - kontynuował dowódca. - Chyba zwariowaliście, jeżeli sądzicie, że on sam pokonałby wszystkich. A jeżeli okaże się, że miałeś z tym coś wspólnego, Erathielu, to spotkamy się w zdecydowanie mniej sprzyjających okolicznościach.
Dobór słów przez kapitana był dziwny, biorąc pod uwagę sytuację, w jakiej się znajdowali. Wyglądało, jakby mężczyzna miał jakiś zatarg z Erathielem i najchętniej by mu dopiekł. Powstrzymywał się jednak.
- Szefie… To nasz jedyny podejrz… znaczy świadek. Chcesz go tak po prostu wypuścić?
- Wolisz to, czy zatarg z długouchymi, że przetrzymujemy członka Rady Książęcej? Gdy będziemy potrzebowali go przesłuchać, nie wątpię, że Erathiel zjawi się tutaj niezwłocznie.
- Oczywiście - odparł elf.
- Na dodatek, długouchy nie jest taki głupi… - Kapitan wpatrywał się uważnie w warlocka i dziewczynę na jego rękach. - Gdyby miał z tym cokolwiek wspólnego, na pewno nie zostałby na miejscu zbrodni.
Żaden ze strażników nie powiedział nic więcej. Rozstąpili się wypuszczając warlocka i jego uczennicę.

1 komentarz:

  1. Właściwie to zdarza się, że winni zostają na miejscu zbrodni, a nawet sami dzwonią po pomoc i pomagają śledztwu, by odciągnąć od siebie uwagę. Ale to tylko taka ciekawostka ;)

    OdpowiedzUsuń